Stawianie uli jest w tej chwili uznawana za działanie greenwashingowe, a nawet jest określane przez specjalistów jako beewashing. Natomiast ciekawym trendem, który w Polsce dopiero raczkuje, skierowanym do firm, które chcą zrobić coś więcej, niż tylko zmiany na własnych terenach, jest tworzenie obszarów chronionych prywatnie. Zaczynamy właśnie pierwsze projekty, których efektem będą rezerwaty przyrody finansowane przez biznes – mówi w rozmowie z ESG Trends Karol Podyma, właściciel marki Łąki Kwietne i Beewild, Członek Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu SAK i Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego PLGBC
Przedsiębiorcy, zwłaszcza ci mniejsi, mają duży problem z tematem ESG. Zwyczajnie nie wiedzą od czego zacząć. Tymczasem warto się rozejrzeć i zauważyć, że przykładowo teren wokół magazynu, fabryki czy nawet biura, można mądrze wykorzystać działając w duchu ESG.
Karol Podyma: Tak, rzeczywiście niektóre przedsiębiorstwa mają możliwość zaaranżowania swoich terenów zielonych, gdzie warto podejmować działania związane z realizacją takich celów jak ochrona czy odbudowa bioróżnorodności. Jest to kwestia szczególnie istotna dla otoczenia, a raportowanie pozytywnego wpływu na środowisko naturalne może stanowić bodziec do przyjrzenia się terenom przy biurach lub obszarom sąsiadującym z zakładami produkcyjnymi czy terenom przeznaczonym na przyszłe inwestycje.
Jak to zrobić? Od jakich najprostszych kroków należałoby zacząć?
KP: Potencjał jest ogromny, ponieważ dotychczasowe praktyki związane z zarządzaniem terenami zielonymi skupiały się głównie na minimalizowaniu kosztów i utrzymaniu ich w bezobsługowym stanie przez wiele lat, czasem nawet dekady. Często sprowadza się to jedynie do kilkukrotnego koszenia trawników w sezonie, aby uniknąć dodatkowych kosztów. Teraz jednak pojawiają się nowe możliwości, wspierane przez inicjatywy Unii Europejskiej oraz różne regulacje, które skierowane są ku zwracaniu uwagi na bioróżnorodność.
Oprócz tego, że przedsiębiorstwa będą zobowiązane do raportowania negatywnego wpływu na różnorodność biologiczną i inne aspekty związane ze środowiskiem, zyskają także możliwość prezentowania swojego pozytywnego wpływu. To otwiera nowe perspektywy i zachęca do podejmowania działań. W rozmowach z klientami często zauważamy, że wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że nawet tak proste działania jak ograniczenie koszenia mogą przyczynić się do wzrostu bioróżnorodności.
Dodatkowo taka inicjatywa bezkosztowa może wspomóc sekwestrację dwutlenku węgla oraz zwiększyć zdolność retencji wody. Zatem, poprzez zaniechanie intensywnej pielęgnacji trawników, możemy zacząć wypełniać cele taksonomii Unii Europejskiej związane, między innymi, z adaptacją, łagodzeniem zmian klimatu oraz ochroną i efektywnym wykorzystaniem zasobów, co stanowi istotne priorytety UE. Prosta zmiana w zarządzaniu terenami zieleni może już przyczynić się do spełnienia tych celów.
Niektóre firmy dążą do bardziej zaawansowanych działań, ale też ważne jest, by robić to z głową
KP: Tak, widzimy zainteresowanie w takie realne inicjatywy wspierające wzbogacanie różnorodności biologicznej, jak na przykład dodatkowe nasadzenia na obszarach wcześniej przeznaczonych na trawniki, przekształcanie tych obszarów w łąki kwietne czy wprowadzanie nowej roślinności, co ma przyczynić się do większego zróżnicowania ekosystemu.
Innowacyjne podejścia obejmują także retencję wody na terenie i przekierowywanie jej z rynien na obszary zielone, zamiast wprowadzania jej do systemu kanalizacji deszczowej. Proste działania, takie jak tworzenie niewielkich retencyjnych miejsc, gdzie woda może zatrzymać się, czy też projektowanie ogrodów deszczowych, mogą przynieść pozytywne rezultaty. Istnieje szereg rozwiązań, które nie generują znaczących kosztów ani nie wymagają dużych zmian infrastruktury, a jednocześnie mają pozytywny wpływ na różnorodność biologiczną i ogólną ochronę środowiska. I tutaj nawet niewielkie firmy, które jeszcze nie są objęte przymusem tworzenia raportów, już pytają o to, co mogą zrobić. Zostają niejako poddani presji większych partnerów, dla których są dostawcami usług albo produktów. Te duże przedsiębiorstwa już od tego roku są objęte obowiązkiem sprawozdawczym, dlatego coraz większą uwagę przykładają do wpływu na środowisko, jaki generują ich dostawcy.
Jak wygląda współpraca z firmą Beewild? Kto może się do Was zgłosić i jak wygląda realizacja projektu?
KP: We współpracy biznesowej staramy się kompleksowo zaspokoić potrzeby klientów dotyczące ochrony środowiska. Od samego początku działamy wspólnie, organizując spotkania w terenie, by lepiej zrozumieć specyfikę danego miejsca. Współpracujemy z gronem ekspertów, którzy potrafią ocenić potencjał danego obszaru pod kątem różnorodności biologicznej, wykonując ekspertyzy i inwentaryzacje przyrodnicze. Do naszego portfolio dodajemy różnorodne badania, które pomagają określić poziom życia biologicznego w glebie, jej potencjał w zakresie sekwestracji dwutlenku węgla, a także poziom degradacji. Następnie opracowujemy raport, prezentujący stan początkowy. Ten etap stanowi nasz punkt bazowy do projektowania dalszych działań. Rozpoznając możliwości danego terenu, tworzymy koncepcję, jak zwiększyć różnorodność biologiczną i skutecznie zarządzać nią w przyszłości, na korzyść danego obszaru. Współpracujemy też z architektami krajobrazu, aby opracować projekt, szczególnie jeśli myślimy o miejscach reprezentacyjnych, np. terenie wokół biurowców.
Następnie przechodzimy do realizacji, a po jej zakończeniu przeprowadzamy kolejne ekspertyzy i badania, ukierunkowane na ocenę wpływu danego działania na różnorodność biologiczną. Dodatkową korzyścią jest to, że na różnych etapach mamy możliwość włączania w działania pracowników, np. w ramach wolontariatu pracowniczego. Z ich wsparcia możemy korzystać przy sianiu łąki, sadzeniu drzew czy dokumentowaniu zapylaczy odwiedzających dany teren.
Ile to kosztuje i czy można mówić o zwrocie z inwestycji w takich realizacjach jak łąka kwietna?
KP: Koszt profesjonalnego założenia łąki kwietnej jest porównywalny bądź niższy, niż trawnika. Mimo że dobre nasiona nie są tanie, to mniejsza ingerencja w podłoże ogranicza koszty usługi. Za to zwrot z inwestycji, jaką jest decyzja o zastąpieniu tradycyjnego trawnika dzikimi kwiatami, można rozpatrywać na różnych poziomach. Oczywiście oszczędzamy pieniądze, bo łąki nie trzeba podlewać, nawozić, ani pryskać chemią. Teren wystarczy skosić 1-2 razy w roku w odpowiedniej porze i to wszystko. Budujemy pozytywny wizerunek firmy — świadomej i skoncentrowanej na realizacji celów środowiskowych. Podejmujemy aktywne działania rzecz ochrony klimatu i zwiększania bioróżnorodności. Oprócz tego łąki mają szereg mniej widowiskowych zalet — filtrują powietrze i wodę, regenerują glebę, tłumią hałas, izolują termicznie. Poza tym zwyczajnie poprawiają samopoczucie ludzi — kiedy kwiaty kwitną, łąki wyglądają spektakularnie, a razem z odwiedzającymi je motylami i pszczołami stanowią niezłe widowisko
Ostatnio bardzo modne jest ustawianie pasiek. Coraz więcej firm deklaruje, że chce dbać o pszczoły, a ule pojawiają się na dachach biurowców, na tarasach centrów handlowych, później odpowiednio pakuje się miód w słoiczki i ze specjalnym podpisem trafiają np. jako prezent
KP: Stawianie pasiek rzeczywiście stało się w pewnym momencie bardzo popularne i w wielu firmach wciąż jest postrzegane jako działanie na rzecz ochrony różnorodności biologicznej, czy ratowania zapylaczy. Niestety stawianie uli jest w tej chwili uznawana za działanie greenwashingowe, a nawet jest określane przez specjalistów jako beewashing. To dlatego, że takie działanie nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska, jest nastawione jedynie na budowanie pozytywnego wizerunku. Liczebność pszczół miodnych w Polsce i na całym świecie wzrasta, co zdaniem naukowców może wręcz szkodzić przyrodzie. Na pewno stawianie uli w miastach, przestrzeniach o zwartej zabudowie i deficycie naturalnej zieleni, jest działaniem negatywnym.
Beewashing to brzmi dziwnie…
KP: To prawda, ale mamy na pęczki przykładów z naszego rynku, gdzie firmy robią sobie PR na pszczołach. Tylko że stawiając pasieki, nie chronimy przyrody, a jedynie produkujemy miód. Pszczoły miodne to zwierzęta gospodarskie, jak krowy czy kury. Stawianie pasiek dla ochrony zapylaczy można by porównać do kurników, które miałyby chronić ptaki. Absurd, prawda? Ale wciąż zdarza się, że zespół marketingowy zdecyduje, że dobrze byłoby mieć pasiekę, bo to wzmocni wizerunek firmy jako ekologicznej. To tak nie działa.
Jeśli już koniecznie chce się hodować pszczoły miodne, to warto najpierw sprawdzić, czy na danym terenie występuje odpowiednia ilość pożytku. Nie tylko dla kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy pszczół, które sprowadzi się na dany teren, ale także dla owadów, które były tam już wcześniej. Jeśli celem podejmowanych działań jest wrzucenie posta czy wypełnienie stron raportu pozafinansowego, a nie ochrona przyrody, to śmiało można nazwać je green, a w tym wypadku beewashingiem.
Jakie inicjatywy firm w obszarze ochrony bioróżnorodności uznałby Pan za warte naśladowania?
KP: Firma Audi stanowi inspirację i przykład, zwłaszcza w kontekście działań na rzecz bioróżnorodności. Różnorodność lokalizacji i specyfika każdego obszaru otwierają możliwość wprowadzania różnorodnych działań, a Audi doskonale pokazało, jak dostosowywać inicjatywy do konkretnych potrzeb danego terenu. Projekty takie jak zadrzewianie śródpolnych alei czy inne działania związane z ochroną bioróżnorodności, jak wymienione w zeszłym roku w Audi, to bardzo pozytywne przykłady. Myślę, że bioróżnorodność staje się coraz bardziej aktualnym tematem, w tym roku.
Duże znaczenie będzie również miała kwestia cyrkularności oraz monitorowania i ograniczania śladu węglowego. Zrozumienie, jak wprowadzenie działań związanych z zielonymi inicjatywami wpływa na sekwestrację dwutlenku węgla, jest kluczowym elementem. To krok w dobrym kierunku, ponieważ pozwoli przedsiębiorstwom zobaczyć konkretne efekty ich zaangażowania w ekologiczne inicjatywy, co może stanowić dodatkową motywację do kontynuowania i rozwijania tych działań.
Najlepsze inicjatywy to te, które wykorzystują potencjał danego miejsca i przynoszą realne korzyści dla środowiska. Na przykładzie naszych klientów z branży fotowoltaicznej i logistycznej wykonujemy dla nich nie tylko łąki kwietne, ale również nasadzenia rodzimych gatunków drzew i krzewów tworząc dzięki temu czyżnie, ogrody biocenotyczne czy lasy kieszonkowe. Wprowadzamy też na tereny firm sady owocowe i ogródki permakulturowe. Istnieją też przypadki występowania na terenach zarządzanym przez firmy cennych przyrodniczo miejsc na przykład w postaci cieku wodnego czy zagajnika. Na takie miejsce dobrze jest zwrócić szczególną uwagę tworząc ostoję dla dzikiej przyrody. Jest to bardzo łatwe, bo wystarczy ograniczyć naszą ingerencję na takim obszarze.
Ciekawym trendem, który w Polsce dopiero raczkuje, skierowanym do firm, które chcą zrobić coś więcej niż tylko zmiany na własnych terenach jest tworzenie obszarów chronionych prywatnie. Ochrona istniejących już zasobów przyrodniczych jest najważniejszą rzeczą, jaką można zrobić dla środowiska. We współpracy z Fundacją Kwietną zaczynamy właśnie pierwsze projekty, których efektem będą rezerwaty przyrody finansowane przez biznes.
Karol Podyma, właściciel marki Łąki Kwietne i Beewild zajmuje się kreowaniem i zarządzaniem bioróżnorodnością na terenie firm. Członek Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu SAK i Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego PLGBC.
Comments 3